Forum www.rpgzastep.fora.pl Strona Główna www.rpgzastep.fora.pl
Forum zastępu "RPG" 16 KDH
 
 FAQFAQ   SzukajSzukaj   UżytkownicyUżytkownicy   GrupyGrupy     GalerieGalerie   RejestracjaRejestracja 
 ProfilProfil   Zaloguj się, by sprawdzić wiadomościZaloguj się, by sprawdzić wiadomości   ZalogujZaloguj 

Kampania rozpoczęta w Immurar 15 Mirtula roku Kotła 1378 RD
Idź do strony 1, 2  Następny
 
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpgzastep.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Sesje A.
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 15:34, 21 Lis 2009    Temat postu: Kampania rozpoczęta w Immurar 15 Mirtula roku Kotła 1378 RD

Postaci:
Maczug: Alkar Galentine
Ankesz: Emlin
Monika: Savitur
Corvinus: Roth
Bratu: Lantian

początek przygody:
nasi towarzysze spotkali się w Immurar, szukająca brata ludzka tropicielka z puszczy Chondath, planokrwista kapłanka Izydy z dalekiego Mulhorandu, pół-elfi adept zakonny z tegoż samego rejonu, dumny ludzki szlachcic trudniący się łowictwem, oraz mało rozgarnięty i wierzący w potęgę splotu początkujący pół-elfi zaklinacz.
wszyscy zgodzili się pomóc biednej Emlin w poszukiwaniach jednak miasto okazało się niechętne do bezinteresownej pomocy.... naszych bohaterów nie było stać na usługi kapłanów czy czarodziejów, gdy ostatnia nadzieja zdała się ich opuszczać Roth spotkał żebraka obiecującego mu pomoc.
Za sztukę złota zaprowadził go go tajemniczego jegomościa, Roth najprawdopodobniej nigdy nie zapomni tego spotkania, przerażony mocą nieznajomego wysłuchał jego przepowiedni. obcy nie chciał przyjąć zapłaty którą Roth mu oferował ale prawy Roth nie pozwolił by tak wielka dobroć pozostała nienagrodzona, przekazał 5 sztuk złota starcowi który go tu przyprowadził i zaniósł dobrą nowinę towarzyszom...
gdy skończył mówić drzwi do karczmy rozwarły się i przybito do nich obwieszczenie o którego odczytanie został poproszony Lantian.
Głosiło ono: "poszukiwani najemnicy do ochrony konwoju z podatkami na wojnę, chętni zgłaszać się to jutra do kapitana Krelgisa w północnej bramie".
uznając ten przypadek za spełnienie przepowiedni cała drużyna zgłosiła się we wskazane miejsce gdzie dowiedzieli się że mają się stawić w tym samym miejscu o świcie następnego dnia. Jedząc, pijąc i nudząc się straszliwie oczekiwali na wyjazd... wszyscy dotarli na czas, podróż mijała powoli dając okazję do bliższego poznania się, wraz z naszymi towarzyszami w czarnym powozie jechał poborca podatków, woźnica oraz 4 strażników... na pierwszy postój wybrano małą polankę tuż przy drodze, Emlin, Alkar i Savitur spędzili ją w swoim gronie, Roth skromnie popijał podłych trunków ze strażnikami a Lantian zaszył się gdzieś z boku....
tejże nocy po raz pierwszy zobaczyli Poborcę, który nie wychylał się dotąd ze swego powozu, wypił kilka łyków ze strażnikami po czym zasnął a niedługo po nim kolejni obozowicze prócz warty...
ranek powitał wszystkich pięknym słońcem, a niektórych okropnym kacem
mimo to przygotowania do dalszej podróży nie trwały długo...


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 17:57, 21 Lis 2009    Temat postu:

Chrzest, Larofar

słońce jeszcze nie było wysoko na niebie gdy zobaczyli w oddali pojedynczą sylwetkę stojącą na środku drogi, woźnica zwolnił konie a do postaci dołączyły jeszcze dwie, gdy konie stanęły było widać już bardzo wyraźnie że to gobliny, wszyscy co do jednego cieszyli się z możliwości posiekania tak łatwego przeciwnika do czasu gdy nad ich głowami zaczęły świstać strzały, po pierwszej salwie dwa konie padły, pozostałe dwa szarpały się w uprzęży próbując uciec od zagrożenia, ranny został też strażnik, "bohaterowie" "odważnie" trzymali się powozu zapewniającego jednak marną osłonę przed lecącymi zewsząd strzałami, jeden Lantian znalazł bezpieczne miejsce pod wozem.
Gdy po kolejnej salwie pozostał przy życiu już tylko jeden koń towarzysze ruszyli w las szukając siejących strzałami przeciwników, strażnicy natomiast ścierali się z tymi stojącymi na trakcie. Dla Rotha była to ciężka walka, zanim dobiegł do pierwszego przeciwnika dosięgła go strzała, na szczęście dzięki szkoleniu w klasztorze opanował bój i ruszył dalej. prawdziwy postrach wśród goblinów wzbudzali Alkar i Savitur siekąc i miażdżąc każdego kto im stanął na drodze. pokrzepiony sukcesami przyjaciół Lantian wsparł ich swą magią...
potyczka nie trwała długo, malejące oddziały goblinów zaprzestały walki rzucając się do ucieczki, mimo to szkody które spowodowały były duże padły 4 konie, Roth był poważnie ranny a i Alkarowi puściła krew, dwóch strażników straciło życie.
zaprzęgając dwa konie należące wcześniej do strażników udało się ruszyć dalej.. nie minęło wiele czasu gdy na ich drodze stanął powalony pień dość grubego drzewa, już nieco ostrożniej i z mniejszym zapałem do boju towarzysze zaczęli rozglądać się uważnie po okolicy.... nie znaleźli nic co przykułoby ich uwagę, Roth stwierdził że drzewo musiało być po prostu słabe i w końcu się złamało, jednak ani Alkar ani Emlin nie podzielali jego opinii. pień był na tyle ciężki że nie dało się go ruszyć siłą, a "jak nie siłą to toporem", po dłuższym czasie rąbania udało się oczyścić trakt i ruszyć dalej, po drodze spotkali jeszcze pojedynczego chłopskiego jeźdźca który jak twierdził jechał na targ do Immurar. Spowolnieni przez niedostatek koni i zmęczenie dotarli do Larofar niedługo po zmroku, przy baszcie strzegącej wejścia zostali zatrzymani przez miejscowego kapitana, który zaoferował im spoczynek w wieży, pozostali dwaj strażnicy i poborca mimo późnej pory udali się do burmistrza.
ponieważ zapłata miała być częścią dochodu zebranego w mieścinie musieli poczekać na nieprzygotowanego do zapłaty burmistrza który zarządził szybką zbiórkę podatków, mimo to spodziewano się że wszystkie składki wpłyną dopiero za trzy dni.
drużyna udała się na zasłużony spoczynek. Wraz ze świtem do uszu "bohaterów" dotarły odgłosy pił i siekier a w powietrzu czuć było zapach drewna z znajdującego się naprzeciwko wieży tartaku. Od kapitana dowiedzieli się co nieco na temat Larofar: jest to osada na powstającym szlaku handlowym między Amn a Calimshan'em który ma skrócić podróż o około 3 dni. Miasto utrzymuje się z dostaw wysokiej jakości drewna i wyrobów drewnianych.
Miasto posiada dwa konkurujące ze sobą sklepy Batesa i Keflana, jedyna gospoda w mieście należy do Gerwona, a czwartą część osady zajmuje kompleks Klasztorny Shaundakula. drużyna rozdzieliła się ustalając że spotka się wieczorem w karczmie. Alkar wspomagana częściowo przez Alkara zaciągała języka u niemal każdego mieszkańca, ze strzępów informacji wynikało iż jej brat był tu około miesiąc temu a za nim podążało dwóch podejrzanych jegomości.
Savitur i Roth udali się do świątyni, kapłan którego tam zastali natychmiast zauważył niedoleczone rany Rotha i zaoferował swą pomoc. zaproponował także mikstury lecznicze po obniżonej cenie lecz z powodu pustoszejących sakiew nie mogli z tej propozycji skorzystać, podczas gdy Roth próbował namówić kapłana by ten wpuścił go do kompleksu a zwłaszcza biblioteki zakonnej Savitur wyszła poza miasto by odprawić modły.
Lantian dobrze czuł się jedząc i popijając w karczmie gdzie spędził niemal cały dzień


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 19:29, 21 Lis 2009    Temat postu:

Pierwsza praca

spotykając się wieczorem w karczmie zamówili napitku i jadła oraz pokój na noc. ich sakwy wydały im się już tak lekkie że niemal puste, karczmarz nie miał im wile do zaoferowania poza kilkoma srebrnikami za każdą zwierzynę jaką zdołają upolować. pełni wątpliwości na temat nadciągających trzech dni udali się spać.
rankiem Alkar wraz z Rothem udali się do burmistrza by poprosić o wcześniejszą wypłatę, niestety nie udało im się otrzymać zapłaty, w zamian Burmistrz zaproponował im pracę jako ochrona nocnego wyrębu na co z radością przystali. podzieliwszy się nowiną z resztą, każdy z nich udał się w swoją stronę... Roth spróbował ponownie szczęścia w świątyni lecz bezskutecznie następnie odpoczywając przed pracowitą nocą, Alkar i Emlin spróbowali szczęścia w okolicznych lasach, Lantian i Savitur zwiedzili sklepy dowiadując się że Bates był kiedyś poszukiwaczem przygód i gdyby mógł to pewnie wróciłby do wojaczki. narzekał poza tym że Keflan kradnie mu klientów.
wszyscy stawili się na miejscu i o czasie , już zmierzchało gdy ruszyli wraz z grupą 12 drwali i jednym wozem na miejsce wycinki, na miejscu niecierpliwie czekało dwukrotnie więcej ludzi, na powstałej z wycinki polanie paliły się 4 duże ogniska a obok największego z nich stał wóz wypełniony w połowie ściętymi pniami.
wszyscy prócz Rotha byli mocno zmęczeni więc to Roth zgodził się wziąć pierwszą (dłuższą) wartę, jednak pozostali nie mogli tak łatwo zasnąć przy miarowych uderzeniach siekier i blasku wielkich ognisk
nie minęło wile czasu gdy mgła wokół nich zaczęła gęstnieć... w końcu nie było widać na więcej niż metr, stukot ustał, było tak cicho że słyszeli oddechy ludzi będących 20 metrów dalej. naprzeciwko Rotha ukazała się ludzka sylwetka we wspaniałej brązowej zbroi z dwoma sejmitarami u boku, rozkazał mu zaprzestać wycinki w tym miejscu by nie naruszać świętego kręgu druidów, opisał dokładnie miejsce gdzie można przenieść wyrąb tak by pozostać w zgodzie z druidami, na odchodnym przedstawił się jako WERD i zniknął we mgle równie niespodziewanie jak się pojawił....
wszyscy słyszeli słowa które wypowiedział lecz tylko Rothowi było dane go zobaczyć. nie chcąc poruszać się przez las w nocy nakazali zaprzestać pracy.
ustalili między sobą warty i doczekali ranka. Od razu udali się do burmistrza gdzie opowiedzieli o nocnych wydarzeniach, mimo powagi sytuacji i zagrożeniu burmistrz był nieustępliwy aż do momentu gdy usłyszał imię WERD, okazało się że jest to bohater sławny na pół wybrzeża osiedlając się dwa lata temu w Omszałym Kamieniu 6 dni drogi stąd.
rozkazał natychmiast przenieść wycinkę w nowe miejsce a nasza drużyna miała zaprowadzić tam drwali co też uczyniła, mieli pozostać na miejscu w charakterze ochrony, być może z powodu zmęczenia nie stanęli na wysokości zadania gdy pojawiło się prawdziwe zagrożenie....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 21:44, 21 Lis 2009    Temat postu:

Poważne wyzwanie

Stojąca na uboczu Savitur przyciągnęła uwagę czegoś z lasu, czegoś co zbliżało się w jej stronę a czego była nieświadoma....
dostrzegła to gdy było już za późno, ogromny ork zaszarżował w jej stronę, zdążyła tylko raz zamachnąć się buławą nim jęknęła z bólu słaniając się na ziemię... Roth oburzony i mocno dotknięty napaścią na kobietę pobiegł w stronę agresora i zaczął okładać ciosami jednak potężne cielsko absorbowało każdy jego cios nie odnosząc obrażeń, co gorsza z lasu wyłoniły się jeszcze trzy zielono-szare pyski. Emlin ściągnęła ze swych pleców łuk i wycelowała w najbliższego orka.... Zmęczenie, tylko tak można wyjaśnić dlaczego strzała poleciała w kierunku Rotha ale dzięki temu samemu zmęczeniu nie wbiła się głęboko w ciało które już wkrótce nosić będzie o wiele więcej blizn...
Alkar postanowił okrążyć przeciwnika ale sytuacja wymagała natychmiastowych działań. Lantian nie szczędził swej magii ale jego proste czary nie mogły się równać z bezrozumną siłą.
Roth bardzo szybko został otoczony przeciwnikami którzy zdążyli zadać mu wiele powierzchownych ran, słaniając się od coraz szybciej uciekającej z jego żył krwi atakował zaciekle każdego przeciwnika który zbliżył się do leżącej u jego stóp Savitur. Emlin porzuciła łuk i ruszyła na pomoc słabnącemu Rothowi tak też postąpił i Alkar lecz był za daleko by pomóc swym towarzyszom. Lantian powoli zdawał sobie sprawę że musi zwiększyć swą moc nim ponownie stanie do walki.
Roth myślał że jego dni dobiegły końca gdy oczy zaczęły zachodzić mu mgłą, zdążył uderzyć jeden ostatni raz prosto w szczękę Orka który również osunął się bezwładnie na ziemię.
włączenie się do walki Emlin i Alkara powaliło następnego orka.
uwagę zarówno "bohaterów" jak i orków przykuł wrzask dobywający się z co najmniej dwudziestu gardeł gotowych do walki. falanga drwali zalała orków a ich ciała wypatroszyła, wprawiając w osłupienie Emlin, przyprawiając o zazdrość Alakra i o mdłości Lantiana...
krwawiące rany Rotha wymagały zużycia mikstury leczniczej którą Alkar wyniósł jeszcze ze swego domu, Roth nawet nie wiedział że zawdzięcza życie szybkiej pomocy ze strony towarzysza, nie odzyskał przytomności jednak jego rany przestały krwawić...
Roth i Savitur zostali odniesieni na noszach do świątynie gdzie dobrzeli przez najbliższe dwa dni na koszt burmistrza, pozostali kontynuowali swoją pracę, w której nie wystąpiły już żadne niespodzianki, oprócz krótkiej wizyty WERDa dziękującego za wypełnienie zadania.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Śro 23:40, 25 Lis 2009    Temat postu:

MAG

W międzyczasie gdy towarzysze zdrowieli Lantain dowiedział się od miejscowych o mieszkającym w pobliżu magu (czym był bardzo zaintrygowany), pogłoski te były niepełne a często sprzeczne ze sobą, widać było że choć mag jest znany w okolicy to nikt nie miał z nim od dawna do czynienia. Emlin i Alkar w wolnym czasie próbowali upolować coś dla karczmarza ale jedynym łupem z dwóch wypraw była niezbyt duża sarenka.
gdy cała drużyna była w komplecie udali się do burmistrza by napełnić swe sakwy, Radość była nie do opisania gdy śliczne złote monety brzęczały w ich dłoniach, została jednak stłumiona przez smutne doniesienia o możliwej obecności kultu Malara w okolicy...
"bohaterowie" zostali poproszeni o zbadanie tej sprawy, za przewodnika po tutejszych lasach miał im służyć WERD.
poniekąd z braku lepszych perspektyw, a poniekąd kierowani wewnętrznym dobrem towarzysze przyjęli propozycję.
nowo pozyskane złoto pozwoliło im rozkoszować się najlepszymi artykułami w okolicy, (jednak magia była wciąż poza ich zasięgiem).
z drużyny wyłamała się Savitur która jako pierwsza udała się do wieży maga... z głównego traktu odbijała ścieżka którą było dość łatwo przeoczyć, nie była od dawna uczęszczana i mocno zarośnięta lecz Savitur przywykła bardziej do ksiąg i modłów niż dziczy zdołała nią podążać
ścieżka wiła się przez około 2km prowadząc do bardzo gęstego zagajnika, sponad którego wystawał szczyt wieży.
konary tworzyły coś w rodzaju naturalnego ogrodzenia z bramą w postaci dwóch starych dębów.
Savitur niechętnie przeszła przez niezwykłe wrota, jej oczom ukazała się okrągła wieża z czarno-fioletowego kamienia wysoka na jakieś 12m, którą otaczała idealnie przystrzyżona trawa. Nie zastanawiając się długo ruszyła przed siebie, chwyciła za klamkę i dziękowała przodkom za ich wrodzoną odporność oraz Izydzie za jej władanie nad błyskawicami, nawet to jednak nie uchroniło jej całkowicie przed niszczącą siłą magii użytej do zabezpieczenia drzwi przed intruzami... wieża pozostała zamknięta, lecz po chwili z okna wychyliła się ludzka głowa, pytająca się Savitur dość ostrym tonem po co tu przyszła, handel był jedynym argumentem który uspokoił nerwowego gospodarza, jako że jednak sama Savitur nie miała całej gotówki postanowiła poczekać na resztę drużyny.
Alkar dziarsko ruszył otworzyć drzwi lecz został gwałtownie zatrzymany a potem usłyszał delikatne "nie" z ust Savitur, która zaraz potem wywołała maga z wnętrza wieży. nie wyszedł on normalnie ale wyskoczył z okna, nie spadł jednak lecz łagodnie opadł na ziemie tuż przed drużyną. dowiedziawszy się że nie stać ich na jakiekolwiek usługi przezeń świadczone zdenerwował się mocno, żądając wynagrodzenia za stracony czas.
Z zasłyszanej reputacji potęga maga mocno wykraczała ponad sztuczki które pokazał dotychczas, toteż "bohaterowie" nie chcieli go drażnić, przytaknęli więc na jego warunki, Alkar nie życząc sobie takiego traktowania ani nie czując się zobowiązanym do niczego, odwrócił się na pięcie wykrzykując kilka pogróżek w kierunku Marina.
Nie wiedział co uczynił.... duma maga była równie wielka co jego własna, a urażona musiała poszukać zemsty....
Szepcząc pod uchem kilka słów i wykonując skomplikowane gesty mag wyzwolił energię splotu na oddalającym się Alkarze. Szlachcic obserwował powiększające się drzewa, trawa również wydawała się dziwnie szybko rosnąć. Odwrócił się, jego przyjaciele również wydawali się wyżsi niż przed chwilą... już wiedział co się stało... potwierdził to szyderczy uśmiech na twarzy maga. Szlachecka duma została głęboko urażona, na tyle głęboko że poprzysiągł sobie w duchu unikać magów gdy to się tylko da, wracając do wioski widział spojrzenia padające na niego z każdego kąta, słyszał drwiny, jego nienawiść do maga rosła. Czym prędzej udał się do świątyni, lecz nawet i kapłan nie mógł się powstrzymać, wybuchł śmiechem gdy usłyszał piskliwy głosik proszący o zwrot godności. Kosztowało go to niemal całą zarobioną gotówkę ale to już go nie obchodziło, liczył się honor!!
reszta drużyny dowiedziała się więcej o zadaniu... dotyczyło ono zdobycia fiolki z krwią, po dalsze instrukcje mieli zgłosić się następnego dnia, nie wiedzieli jednak czy nie pokrzyżuje im to obietnicy złożonej burmistrzowi.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pią 0:53, 27 Lis 2009    Temat postu:

Przygotowania, Nauczyciel

Wróciwszy od maga, "bohaterowie" byli pełni niepewności dotyczących ich najbliższych godzin... Roth czym prędzej udał się do burmistrza którego nie zastał w domu, niemal cała osada zebrała się bowiem w świątyni gdzie odprawiano jakieś modły, Roth nie znający tutejszych zwyczajów wszedł do środka i czekał na zakończenie ceremonii.
nagłe powstanie rzeszy ludzi sprawiło że stracił burmistrza z oczu i musiał ponownie udać się do jego domostwa, Jaroch (bo tak zwał się burmistrz) ugościł Rotha pytając się o powód nieoczekiwanej wizyty.... Roth starał się nie mówić o misji od Magaa jak najwięcej dowiedzieć się o wyprawie z WERD'em. Mieli spotkać się z WERD'em przed karczmą następnego dnia wraz ze zmierzchem, Jaroch przekazał Rothowi sakwę złota którą Łowca podarował drużynie by dobrze przygotowała się do wyprawy. kłaniając się nisko mnich opuścił rezydencję, zajrzał do wnętrza i uśmiechnął się szeroko, jego uśmiech natychmiast znikł z twarzy a sakwa zniknęła za plecami gdy zobaczył szybko zbliżającego się Lantiana, niestety zauważył sakwę i bardzo chciał ją posiąść. po raz pierwszy objawiła się silna wolna Rotha która nie dopuściła myśli o przekazaniu choćby części złota zaklinaczowi. (mnich będzie jeszcze wielokroć wdzięczny za dni spędzone w klasztorze na medytacji)
drużyna zebrała się w karczmie i uradziła na co należy wydać dodatkowe złoto, zakupy przypadły w udziale Rothowi, Alkarowi i Emlin, Roth również był odpowiedzialny za kontakt z Magiem, Savitur i Alkar woleliby tam już więcej nie zachodzić, pozostał Lantian którego pociągała potęga mieszkańca wieży dołączył więc do tej delegatury.
Zakupiono liny, pochodnie, broń przyboczną i dużo mikstur leczniczych (i tak będą później kląć że wzięli ich za mało). Mag dostarczył mapę z dokładnie narysowaną ścieżką do przewidywanego miejsca przechowywania równie dobrze opisanej fiolki. o wiele trudniej przyszło się targować o czas... Mag był nieugięty, wyznaczył pięciodniowy termin licząc od najbliższego wschodu słońca, niewykonanie zadania oznaczało śmierć, a sukces bogactwo którego niejeden magnat nie widział.
świt następnego dnia sprawił że Lantian i Roth stali się bardziej nerwowi, wiedzieli że maja mało czasu a jednocześnie że muszą czekać na WERDa.
Emlin uzupełniła zapasy strzał i jadła zamówionego wczorajszego dnia.
Bates na odchodnym życzył powodzenia młodej poszukiwaczce przygód, z jego twarzy (którą widzieli po raz ostatni) widać było że bardzo pragnął wyruszyć z nimi, przeżyć jeszcze jedną przygodę......
długo oczekiwali na zmierzch, z workami na plecach stali przed karczmą, słońce zaszło a WERDa nie było widać... Roth był coraz bardziej zdenerwowany,... niemal wybuchnął złością, która została powstrzymana przez zaskoczenie gdy WERD stanął w drzwiach karczmy narzekając na ich spóźnienie Razz
nie było czasu na dyskusję, wyruszyli natychmiast... skąpani w świetle gwiazd przemierzali ciemny, stary las... zatrzymali się nad rankiem na krótki odpoczynek, na warcie mimo ofert kompanów stał wyłącznie WERD.
Podczas dalszej podróży Alkar nie odstępował WERDa na krok pragnąc się od niego jak najwięcej dowiedzieć, zza jego ramienia nieśmiało wystawiała głowę także Emlin...
Szli niestrudzenie przez cały dzień robiąc zaledwie jeden postój na posiłek, miejscem na nocny obóz była malutka polanka pośród rozłożystych drzew,. Po WERDzie nie było widać zmęczenia podczas gdy reszta padała z nóg, Łowca czuwał pół nocy zostawiając resztę dla Lantiana (któremu nie podobały się nocne odgłosy lasu, w szczególności odległe wycie wilków), Savitur obudzona przez zaklinacza, słyszała te dźwięki coraz wyraźniej z każdą minutą czuwania, mimo tego iż obudziła Rotha nie poszła spać, dwóch obserwatorów łatwiej zobaczyło odblask kilku par oczu bardzo blisko ich ogniska, zdali sobie sprawę że wycie które dotychczas im towarzyszyło zamilkło....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 18:34, 29 Lis 2009    Temat postu:

Jak Walczyć a jak Nie

zza krzaków naprzeciwko nich usłyszeli niski pomruk, Savitur budziła kogo się da a Roth przygotował się do odparcia napastnika, natura zdawała się ustępować przed ogromnym wilkiem, Roth nie usłyszał nawet szelestu gdy bestia zbliżyła się na odległość 5 metrów, nie myślał - rzucił się na stwora okładając go pięściami, w tym samym czasie pozostałe wilki wyłoniły się z lasu, otoczyły "bohaterów" którzy stanęli w kręgu naokoło ogniska...
WERD wszedł między Rotha a skażonego złem wilka, nakazując mnichowi pilnowanie pozostałych.
jak na znak wszystkie wilki rzuciły się na drużynę, gryząc po nogach i rękach, na każdego z kompanów przypadało 2 lub 3 wilki, WERD został otoczony przez pięciu przeciwników, chaos jak zapanował w obozowisku przekraczał wszystko czego doświadczyli do tej pory, krew lała się strumieniami, krzyki ludzkie mieszały się z warkotem i skomleniami, niektórzy wyobrażali sobie podróż do dziedziny ich bóstw...
Nikt z nich nie wiedział jak radzą sobie kopani oddaleni nawet o 3 metry od nich... Kolejno Savitur i Emlin zostali pozbawieni przeciwników przez WERD'a
WERD wykonując niesamowitą akrobację, przeskoczył nad jednym wilkiem tnąc drugiego, apotem wracając do pierwszego, oba zabijając i ochlapując zaskoczone Twarze Alkara i Rotha posoką...
Nikt nie był poważniej ranny, ale nie obeszło się bez opatrzenia ran, Savitur zauważyła paskudnie wyglądającą ranę na boku WERDa ale ten nie chciał przyjąć jej pomocy.
chcieli położyć się jeszcze przed świtem ale słońce zaskoczyło ich swą obecnością, WERD zarządził dalszy marsz, gdy słońce sięgało zenitu znalazł orczy trop i poprowadził nim drużynę dotarli do małego wzgórza, które z daleka wyglądało na opuszczone.... zbliżyli się, w szczelinie skalnej dostrzegli humanoidalną sylwetkę... przemknęli wzdłuż skały pod posterunkiem wartownika, zaglądnęli do wnętrza jamy, pragnęli załatwić sprawę jak najszybciej, szarżą zaatakowali każdą istotę która była wewnątrz. po spontanicznej i zakończonej sukcesem akcji, WERD zarządził odwrót, nie wiedzieli dlaczego ale usłuchali. biegnąc w stronę z której przybyli zostali szybko wyprzedzeni przez nadlatujące w ich kierunku strzały, zza pleców dotarły ich też orcze okrzyki.
Poszli w las, usłyszeli bęben, potem kolejny i następne, jakby całe wzgórza zaczęły przemawiać... oddalali się od źródła dźwięku, agdy byli dostatecznie daleko zdecydowali że muszą wykonać zadanie dla Marina...
WERD wskazał im drogę którą powinni podążyć, sam udając się w kierunku miasta by poinformować o sile i liczebności przeciwnika mieszkańców.
"bohaterowie" zostali sami pośrodku ciemnego lasu pełnego niebezpieczeństw....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 12:13, 30 Lis 2009    Temat postu:

Droga do światyni

Szli przez las w lekkim pośpiechu mając świadomość wciąż pałętających się za ich plecami orków, po marszu na tyle długim iż zaczęli czuć zmęczenie, usłyszeli ryki ich przeciwników, orki musiały się rozproszyć po lesie ponieważ zauważyli jedynie dwójkę biegnącą w ich kierunku, w ostatniej chwili zorientowali się że był także i trzeci, trzech orków nie miało szans w starciu z coraz lepiej radzącymi sobie w dziczy "bohaterami"... ruszyli dalej zostawiając za sobą ścierwa...
dotarli do miejsca w którym las zdawał się tworzyć granicę między tym co widzieli dotychczas a jakąś inną formą roślinności. drzewa po drugiej stronie były wyższe i grubsze, zarośla bardziej gęste a trawa bujniejsza...
szli wzdłuż tej ściany zieleni by skręcić w ścieżkę która pozwalała przejść przez gęstwinę.
Rotha zastanowiło to że ścieżka wyglądała na nieuczęszczaną a jednocześnie nie porosła niczym prócz mchu, Alkar natomiast zauważał małe kamienie wystające co jakiś czas po obu stronach ścieżki... zatrzymali się przy kolejnych by odkryć ich znaczenie, ścieżka była kiedyś wyłożoną kamieniami drogą, wskazującą na duże umiejętności ich budowniczych, a wizerunki na kamiennych tabliczkach przedstawiały nieznane im stworzenia, wyglądały pokracznie i groźnie a towarzysze mieli nadzieję że już dawno wyginęły.
Szli ścieżką dalej, orcze ryki umilkły, jakby żadna istota nie chciała się zapuszczać w te strony... zwiększyli ostrożność, ale w tym terenie każdy szelest zdawał się być zagrożeniem, każda gałązka mogła zwiastować przeciwnika...
ostrożność się opłaciła... mieli świadomość że coś ich śledzi jednak nie wiedzieli co to jest ani gdzie się znajduje, szmer z lewej, świst powietrza z prawej...
szli dalej przygotowani do obrony, naprzeciw ujrzeli dwa nienaturalnej wielkości pso-podobne bestie (później dowiedzieli się że nazywają się krenshary), bestie pożywiały się resztkami ciał jakiś gadzich humanoidów, lecz niemal natychmiast zwróciły uwagę na nowo przybyłych, rządził imi instynkt zabijania, nie obchodziło ich że upolowane mięso zdąży zgnić nim zaczną na powrót być głodne, polowanie było dla nich pasją a okazja do realizacji tej pasji właśnie nadeszła...
ich pyski wykrzywiły się a skóra zadarła do góry odsłaniając nie tylko ogromne kły ale i całą czaszkę...
dla Emlin był to widok tak straszny że natychmiast zaczęła uciekać w przeciwnym kierunku, Savitur i Alkar zawahali się przed jakąkolwiek czynnością, Roth będąc mistrzem medytacji oparł się strachowi, Lantian natomiast uznał to za ciekawostkę przyrodniczą...
bestie zostawiły przed śmiercią ślady kłów na Alkarze i Rothu jednak padły pod ich ciosami, dość długo zajeło szukanie Emlin która schroniła się w zaroślach pragnąc nigdy już nie oglądać tego widoku, Alkar wykroił trochę mięsa z tych bestii mając nadzieję że będzie zdatne do jedzenia...
podążali ścieżką dalej, teren stawał się bardziej pofałdowany, z jednego z wzgórz dojrzeli cel ich wędrówki oraz coś jeszcze....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 20:01, 07 Gru 2009    Temat postu:

Świątynia

Przed budowlą walczyło ze sobą pięć stworzeń z czego jedno ledwo stało na nogach. "bohaterowie" nieomylnie rozpoznali bestie z którymi niedawno mieli okazję się spotkać, naprzeciw nim była trójka troglodytów, gadzich stworzeń obdarzonych na tyle wysoką inteligencją by można ich nazwać "cywilizowanymi". drużyna postanowiła pomóc przegrywającym troglodytom.
Roth samotnie puścił się w szaleńczą szarżę, reszta wolała ostrzeliwać nieprzyjaciela z bezpiecznej odległości... Kamienie miotane z procy przez Savitur nie wyrządzały Krensharom większych szkód ale skutecznie odwracały uwagę od troglodytów. Niemal wszystkie strzały Emlin dochodziły celu, nieco gorzej szło Alkarowi jednak to właśnie jego strzała pozbawiła Rotha radości walki zabijając ostatniego przeciwnika. przeżyło dwóch troglodytów w tym jeden był ciężko ranny, Savitur wahała się czy pomóc istocie która uważana była w jej kraju za złą, rozważania zakończyła pomagając wnieść rannego do wnętrza świątyni....
Świątynia zbudowana była z czarnego kamienia, jednak ściany były popękane na skutek działania roślinności, korzenie drzew wdzierały się w szczeliny i rozsadzały niezwykle twardy kamień, większość fasady była pokryta mchem a dach porastała bujna trawa.
W środku nie było lepiej, wprawdzie inwazja natury nie była tu aż tak duża, ale miejsce to było w opłakanym stanie, na podłodze walały się śmieci wszelakiej maści, od kości, poprzez szmaty, aż do naczyń. W nieco lepszym stanie były stoły i drzwi, noszące liczne ślady prowizorycznych napraw...
w środku zastali jeszcze jedną gadzią istotę, bardzo zaciekawioną obecnością obcych, łamanym wspólnym starała się zaspokoić żadnych informacji "bohaterów". Powiedziała im że zna osobę której szukają i wskazała właściwe drzwi, poproszona o prowadzenie stanowczo odmówiła, w jej głosie można było wyczuć że czegoś się bała...
Najbardziej nieufna była Savitur czując że jej więź z Boginią zaczyna słabnąć gdy wchodziła do ciemnego i ciasnego korytarza. Gdy wszyscy weszli zza ich pleców rozległ się trzask drzwi, z nieznanych im powodów troglodyci chcieli ich zamknąć na dole, Lantian był najbardziej niecierpliwy i nim Roth zdążył wyperswadować gadom by ich wypuścili, przebił włócznią mocno sfatygowane drewno, gdy chciał zadać drugi cios zorientował się że jego włócznia została chwycona z drugiej strony i zaparł się z całych sił by ją odzyskać, chwile później pocałował drzwi i osunął się na ziemię tracąc swą włócznię bezpowrotnie. Roth przestał gadać a zaczął działać, próbował wyważyć drzwi, przekonany o swej sile nie usłyszał że w kierunku drzwi zostały przysunięte stoły czyniąc jego wysiłek daremnym, próbował jeszcze grozić gadzim stworzeniem a jedyną odpowiedział jaką dostał było krótkie, rozkazujące "idź!!"


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 20:08, 13 Gru 2009    Temat postu:

Podziemia

Krótki korytarz prowadził do schodów w dół, nie mając innego wyjścia zeszli w dół... małe pomieszczenie do którego doszli zawierało kilka beczek, worków i dwie półki, przedmioty tam leżące nie nadawały się do użytku, a worki które połakomił się otworzyć Lantian buchnęły mu w twarz z dawna dojrzałą pleśnią Smile
Za załomem korytarza zobaczyli szkielet, znając opowieści o nieumarłych Roth postawił wszystkich w stan gotowości i ostrożnie zbliżył się do kości, ku jego zaskoczeniu okazały się one równie martwe jak człowiek do którego ongiś należały. Alkar dostrzegł światło w głębi korytarza, okazało się że część stropu zawaliła się, wąski dotąd korytarz stał się wąski nawet dla szczupłego Lantiana, przez dziurę w suficie można było wyjść, Alkar podsadził Rotha by ten sprawdził teren ale Roth schował głowę zaraz po tym jak ujrzał wielkiego brunatnego niedźwiedzia niecałe 20m od niego. nie chcieli angażować się w walkę i mimo sprzeciwu Alkara zeszli głębiej.
korytarz dzielił się na trzy odnogi, poszli w lewo a przy kolejnym rozwidleniu znów w lewo, ta droga kończyła się ścianą.
zawrócili i udali się na wprost, korytarz był długi i zakręcał w lewo, po jego prawej stronie znaleźli wrota, próby ich otwarcia lub wyważenia spełzły na niczym. Emlin dostrzegła napis nad futryną "tych wrót nic nie ruszy, Krew przelana być musi".
postanowili zbadać resztę poziomu nim przejdą dalej, mając nadzieję że wpadną na jakiś pomysł otwarcia drzwi. korytarz zdawał się zawracać lecz będąc pod ziemią nie mogli być tego pewni. szli wzdłuż niego, po 30 metrach mogli wybierać czy iść dalej naprzód czy na prawo, mieli dośc, wybór drogi powodował spory między Alkarem a Rothem, Savitur i Lantian przyglądali się kłótni a Emlin mając dość gadania poszła na wprost.
ten korytarz był szerszy i krótszy, już stąd widać było słabe światło, weszli do bardzo dużego pomieszczenia, na ścianach paliło się dziesięć pochodni, oświetlały salę wyglądającą na byłą jadalnię, w jej poprzek stały trzy masywne drewniane stoły, ławy które się przy nich znajdowały były już w większości spróchniałe i ryzykownie byłoby na nich siadać, w najdalszej części znajdował się aneks kuchenny, naczynia wciąż były zdatne do użycia ale piec zaczynał rdzewieć. uwagę wszystkich przykuł gobelin wiszący na ścianie, przedstawiający scenę polowania, piękne dzieło spowodowało kolejne spięcie pomiędzy Alkarem i Rothem pragnącym zachować dla siebie takie okazałe dzieło, Lantian szczegółowo przyglądał się pomieszczeniu zaglądając w każdą szparę skąd udało mu się wygrzebać kilka miedziaków. Wrócili pod spiralne schody którymi tu zeszli, został już tylko korytarz na wprost, po obu stronach korytarza były drewniane drzwi których otwarcie nie sprawiało wielkich problemów, w przeszukiwaniu tych oraz dwóch kolejnych pomieszczeń brylowała Savitur, nie była jednak zadowolona z tego co znalazła, były to przeklęte zwoje, jedna rzecz jednak była warta uwagi, niepozorna soczewka przedstawiała otoczenie w inny sposób, po jej założeniu ściany czerniały a towarzysze jarzyli się światłem, nawet ślady stóp wciąż mieniły się słabszym poblaskiem. Pieczę nad przedmiotem przejął Alkar, on też dzierżył amulet wręczony przez Nabira wykrywający obecność zła.
korytarz kończyły okute żelazem drzwi, były zamknięte, próba otwarcia zamka przez Emlin była nieudana, podobnie Alkara który chciał pokazać swą wyższość, do akcji wkroczył Lantian mocno kopiąc w drzwi z których zamek wyłamał się łatwiej niż łamie się kark po walnięciu Maczugą.
wewnątrz komnaty znajdował się ołtarz którego głównym elementem była kamienna misa, Emlin próbowała ją podnieść ale była zespolona z resztą ołtarza, obok misy leżał zakrzywiony sztylet Roth poprosił Savitur by powiedziała o nim coś więcej, kapłanka odrzuciła plugawy przedmiot daleko pragnąc nigdy więcej go nie dotykać, czuła że jej więź z boginią jest w tym miejscu bardzo słaba. sztyletem zaopiekował się Alkar sprytnie przymocowując go do buta. Na ścianie wisiał kolejny Gobelin, i tym razem przedstawiał polowanie na ludzi!!!!
Ściana naprzeciw ołtarza skrywała drzwi po otworzeniu których ukazały im się napotkane już wrota, stało się jasne co należy zrobić aby je otworzyć, ołtarz pragnął krwi a drużyna miała mu ją dostarczyć, Alkar starał sie wyperswadować reszcie upuszczenie kilku kropel z Lantiana, Roth stanął naprzeciw, samemu poświęcając swoją krew na służbę Malara.
Wrota stanęły otworem.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Pon 22:29, 14 Gru 2009    Temat postu:

Przedsionek

ciemne pomieszczenie oświetliła dopiero Emlin idąca na końcu z pochodnią, gdy tylko przeszła przez próg masywne wrota zatrzasnęły się za nią uniemożliwiając powrót, mieli nadzieję że da się je jakoś otworzyć ale nie było nawet śladu po jakimkolwiek mechanizmie czy zamku, zdenerwowanie nie pozwoliło im na obejrzenie się dookoła, dopiero szczęk podnoszących się zardzewiałych krat po obu stronach pomieszczenia uzmysłowił im że oprócz nich w sali znajdowały się jeszcze dwa dwa szkielety monstrualnych rozmiarów wilków, Roth zachował spokój i modląc się o spokój dusz swych towarzyszy ruszył do przodu. po raz kolejny przesiąknięty naukami o okropnościach nieumarłych mnich dał się zwieść zwykłym szczątkom.
Emiln zbadała kości na których wciąż były zamocowane łańcuchy przykute do ścian. nadal nie mieli jednak pomysłu jak wydostać się z pułapki.
po raz kolejny wzrok Emlin okazał się pomocny, nad tymi wrotami widniał napis "Chwalcie Pana swego Aby w łowach dostąpić jego błogosławieństwa". Pamięć Savitur i Rotha po dłuższej przerwie od nauk w klasztorach szwankowała, Alkar natomiast dobrze znał wroga Mielikki - Malar zwany był "Władcą bestii" lub "Lampartem czarnej krwi", nie ośmielił się jednak wypowiedzieć na głos żadnego z tych tytułów. Zrobił to Roth, kalając swój język tytułem okrutnego Boga.
drzwi otworzyły się na szeroki lecz krótki korytarz, Lantian na spółkę z Rothem wzięli się za plądrowanie pomieszczeń, które musiały niegdyś należeć do wyższych rangą kapłanów, meble nie były tak wydatnie nadgryzione zębem czasu, a na półkach znajdowało się kilka zdatnych do przeczytania ksiąg, największy entuzjazm wzbudziły jednakże zwoje, których rozszyfrowanie przypadło Savitur, podobnie jak wcześniej sztylet tak teraz zwoje leciały w najdalsze kąty ponieważ nosiły w sobie znamię zła, służyły do kontrolowania zwierząt, lub wypaczania ich postaci. Lantian żałował że nie mógł posiąść tej ciekawej kapłańskiej dziedziny magii.
Alkar postanowił skorzystać z nowej zabawki, soczewka podpowiadała mu że w jednej z komnat ktoś był, nie znał właściwości posiadanego przedmiotu i nie wiedział jak stare mogą być ślady które znalazł ale ostrzegł resztę przed możliwym niebezpieczeństwem. wypowiedział też magiczny rozkaz "kalum" lecz amulet nie wskazywał na obecność złych istot w najbliższym otoczeniu.
małe drzwiczki na końcu korytarza prowadziły w dół.
Emlin zaczęła zaczęła się zastanawiać jak nisko już się znajdują i czy będzie im dane wrócić na powierzchnię, ta myśl pojawiła się w umyśle wszystkich członków drużyny.
"czy kiedyś stąd wyjdziemy?" - słowa Savitur brzmiały nader złowieszczo ale jakże w tej sytuacji prawdziwie....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Sob 22:37, 19 Gru 2009    Temat postu:

Świątynia Wewnętrzna

trzy marmurowe stopnie prowadziły "bohaterów" niżej, kamienne ściany były idealnie gładkie, a brukowana podłoga mimo stert kurzu nadal wyglądała na elegancką. magiczna soczewka pozwoliła Alkarowi dostrzec przy najbliższym rozwidleniu świadectwo niedawnej obecności człowieka..... i czegoś jeszcze.
Trop prowadził z korytarza na wprost do tego po lewej i nazad. Alkar podjął decyzję! - "Idziemy na lewo!". Roth władczym tonem powiedział Savitur i Emlin by tu zostali podczas gdy oni sprawdzą co się kryje w tym korytarzu.
gdy doszli do kolejnego rozwidlenia Alkra na własną rękę postanowił zbadać nieuczęszczaną odnogę po lewej, zaraz za załomem drogę zastąpiły mu kratowane drzwi, zaglądnął do środka, do ścian były przykute masywne łańcuchy, a po sali rozrzuconych było kila kości, kątem oka dostrzegł że z tej sali jest jeszcze inne wyjście ale nie mógł się przecisnąć przez kraty. Wracając do Rotha opowiedział mu o znalezisku, chwilę później przy rozszerzeniu korytarza obaj zobaczyli kolejną kratę po swojej lewej, była szersza od poprzedniej, pręty również wyglądały na grubsze, światło pochodni nie było w stanie oświetlić całej komnaty, Roth poza piaskową areną dostrzegł także jakiś drewniany balkon nad nią. pragnął się dowiedzieć więcej o tym przeklętym miejscu, skręcił w korytarz po lewej prowadzący do schodów na tę niezwykłą konstrukcję, drewno uginało się i skrzypiało pod ciężarem Rotha, który postanowił nie ryzykować dalszego pobytu na niepewnym podłożu, bardzo kusiło go sprawdzenie do czego służy dźwignia umieszczona na końcu balkonu ale strach przed upadkiem na arenę skąd nie było wyjścia zwyciężył, Mnich powrócił do swego towarzysza który nie omieszkał w międzyczasie sprawdzić co kryje się za następnymi drzwiami. Natrafił na magazyn, jego oczy weseliły się i zgarniały do plecaka wszystko co wydawało się cenne zanim Roth zdołał sprowadzić resztę drużyny, nie potrzebowali Lantiana by stwierdzić które przedmioty są magiczne, cała reszta była już zardzewiała lub w inny sposób wypaczona, tylko przedmioty wsparte magią były nienaruszone. Alkar wzbogacił się o zbroję i sejmitar, Roth o runkę, Savitur o kolczugę, Emlin o miecz, Lantianowi został jeden miecz który ukrył się przed wzrokiem innych, lecz stanowił on jedynie łup, zaklinacz wiedział że nie będzie się nim posługiwał z należytą wprawą i że lepiej jest go odsprzedać w zamian za coś bardziej użytecznego.
nowy ekwipunek zadziałał jak viagra na staruszka, pewni siebie "bohaterowie" byli gotowi stawić czoła nowym wyzwaniom, lecz gdy wrócili na rozstaje przy schodach i usłyszeli kapłański zaśpiew zapragnęli znaleźć się gdzieś bardzo daleko stąd... Roth pokrzepił pozostałych aby podeszli w stronę dźwięku, lecz zbliżając się doń świadomie skręcił w boczną odnogę, prowadziła ona do komnat kapłańskich, w każdej z nich znajdowało się łózko, kominek i biblioteczka. komnaty te musiały zostać już wcześniej przeszukane ponieważ jedynym przedmiotem jaki udało się z nich wynieść była książka opisująca życie i zwyczaje zwierząt, którą przywłaszczył sobie Alkar.
komnata na końcu tej odnogi była zajęta przez stół i umieszczone wokół niego kamienne krzesła. Savitur odwróciła się z niesmakiem gdy zauważyła wyrytą na kamiennym blacie łapę Malara, Lantian chciał spędzić tu nieco więcej czasu ponieważ czuł drzemiący w pomieszczeniu potencjał magiczny, rozsądek podpowiedział mu że nie warto ryzykować i udał się za towarzyszami.
Wracając do punktu wyjścia postanowili zbadać ostatni korytarz, i ponownie przeklinali budowniczego za skomplikowanie im życia Smile
Niecierpliwy Lantian poszedł do drzwi naprzeciw, gdyby choć chwilę poczekał poczułby że nie należy ich otwierać.... odór gnijącego mięsa rozlał się po okolicy, Roth Savitur i Emlin powstrzymały naturalny odruch lecz Alkar i Lantian puścili soczystego pawia... Roth chciał zamknąć drzwi lecz w tym samym momencie stanęły w nich trzy przerośnięte szczury, Z pomocą Emlin Roth dał sobie radę choć jeden ze szkodników dość poważnie ugryzł go w nogę, lekko utykając Roth sprawdził także korytarz po prawej, wszedł po schodach wyżej mając nadzieję że może prowadzą do wyjścia, odnalazł jednak tylko kratki zrzutowe na jedzenie dla bestii które mijali w "przedsionku".
Ostatni korytarz, który soczewka przedstawiała jako rzadko uczęszczany, zakręcał najpierw w prawo później w lewo by po prawej stronie ujrzeli otwarte na oścież drzwi do pokoju jakiegoś dostojnika, na podłodze leżało futro niedźwiedzia, w kącie było duże łoże z baldachimem, pod ścianą znajdowały się półki z księgami, kominek i stolik, na prawej ścianie były też małe drzwi. weszli do środka. Savitur zerwała ze ściany gobelin będący kopią tego z sali z ołtarzem. Roth z Alkarem chcieli zbadać co się kryje za małymi drzwiami, komnata wyglądała na biuro, na jej środku stało masywne biurko, na ścianach porozwieszane były wizerunki rozmaitych bestii (ponad połowa z nich nie była znana ani tropicielowi ani mnichowi), przy biurku siedział szkielet dawno zmarłego kapłana, wyglądający tak jakby coś pisał.... W rogu sali zauważyli spiralne schody - Roth odzyskał nadzieję na powrót na powierzchnię i ruszył w ich stronę. Nauki zostały zapomniane, strach stłumiony, a rozsądek zamilkł w obliczu nadziei, nadzieja jednak nie troszczy się o życie... Alkar zauważył że w tym szkielecie było coś niezwykłego... Jego OCZY, zaczęły jarzyć się czerwienią gdy Roth minął trupa. Alkar zdołał krzyknąć "uważaj" nim dwa pociski pomknęły w stronę mnicha, uderzenie magicznej energii popchnęło Rotha na ścianę, zostawiając po sobie dwa ślady na jego ciele. Alkar rzucił się do ataku lecz jego sejmitar został zatrzymany przez miecz dzierżony przez umarlaka, który odwdzięczył się łowcy czystym cięciem po żebrach. Roth wzywając imię Tota zaszarżował na szkielet wyprowadzając kopnięcie które złamało dwa żebra stwora i odepchnęło je od rannego Alkara, który tym razem wyprowadził bardziej precyzyjny cios. Zmora cięła odsłonięte ciało mnicha , który musiał ratować się ucieczką i miksturą leczniczą, Alkar dokończył dzieła tnąc stwora przez kręgosłup. chwilę po ogłoszeniu zwycięstwa kości zaczęły się skrzyć, migotać i odbudowywać, Roth poznał wtenczas jaką siłę i radość daje wściekłość, kopał i skakał po szkielecie aż magia pętająca jego szczątki przestała działać.
Niemal zapomniał o schodach i otaczającym go świecie, dopiero krzyk zaskoczonej tym widokiem Savitur przywrócił mu zmysły, przeprosił za swój obłęd zarówno towarzyszy jak i boga. kręte schody były zawalone głazami, musieli szukać dalej. W szufladzie znaleźli dwa zwoje i pierścień, obdzielili się nimi Savitur, Lantian i Alkar.
postanowili odpocząć, zapas mikstur leczących był na wykończeniu a rany wymagały opatrzenia. sprawiedliwie podzielili swe warty tak by każdy mógł odpocząć przez słuszną część czasu. Roth na swej warcie usłyszał kroki na korytarzu za drzwiami, odróżnił pośród nich buty i kościste stopy, to musiał być ich cel!! Chciał już teraz stanąć do walki ale patrząc po swoich rannych towarzyszach i po sobie samym wiedział że nie dadzą rady, pozwolił im spać dalej.
gdy wszyscy wypoczęli ruszyli na prawo w niezbadany korytarz, soczewka wskazywała że w tamtym kierunku ktoś niedawno szedł, doszli do komnaty pełnej pajęczyn, Savitur i Emlin nie mogli uwierzyć słowom Alkara ponieważ okrągła komnata ze stojącym pośrodku posągiem Malara w jednej z jego likantropicznych postaci, nie wyglądała na używaną od dziesięcioleci, ta niewiara kosztowała Savitur ukąszenie w szyję, pająk wielkości kurczaka spoczął na jej ramionach, kapłanka odrzuciła włochate stworzenie jak najdalej od siebie co kosztowało ją kolejne ukąszenie. Alkar wyjmując swoje sztylety podświadomie wbił je w pajączki które były już o stopę od jego ramion, kolejne dwa wisiały nad Emlin która odcięła sieci na których wisiały sprowadzając je na posadzkę a Roth z Lantianem zadeptali osaczona pajęczaki. Savitur bardzo osłabła ale starała się tego po sobie nie poznać. Alkar jeszcze raz spojrzał w górę w oczekiwaniu na więcej lecz nie wypatrzył już żadnego robactwa, soczewka zdradziła że jakaś postać weszła w ścianę, Alkar wiedział co to znaczy, gdzieś musiał być jakiś przycisk, wajcha czy coś innego uruchamiającego tajemne przejście. Przycisk znalazła Emlin z tyłu pomnika, i od razu uruchomiła mechanizm. Chłodny powiew uderzył w drużynę, korytarz za tajnymi drzwiami był wydrążony w litej skale. Roth z Lantianem wrócili do sali z biurkiem by wziąć mikstury które ten ostatni jakimś cudem wypatrzył pośród sterty zniszczonych ksiąg i innego śmiecia.
Weszli do PODMROKU......


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 22:51, 20 Gru 2009    Temat postu:

Podmrok


Tunel prowadził głębiej w objęcia ziemi i gdyby nie pochodnie z nieustającym płomieniem nie wiedzieliby gdzie się znajdują, z całej drużyny tylko Savitur była obdarzona zmysłem widzenia w ciemnościach.
po przejściu 300 kroków usłyszeli szum wody, Alkar upewniwszy się że nikt ostatnio tędy nie przechodził poszedł na przedzie a zaraz za nim ustawił się Roth.ostrożnie rozejrzał się po okolicach wartkiego podziemnego strumienia najpierw bez a potem z soczewką na oku dzięki której zauważył ślady również po drugiej stronie. Roth rozglądał się za możliwością przejścia na drugą stronę ale w najwęższym miejscu strumień miał 4 metry szerokości i w dodatku było to tuż przed pionową ścianą w której wydrążył dla siebie dalszy bieg. Mnich zanurzył dłoń w wodzie, nurt był silny a woda piekielnie (choć można by tu użyć bardziej pasującego określenia) zimna. Lantian wypakował ze swojego plecaka linę i zawiązał na niej pętlę, po czym wręczył Rothowi by zarzucił ją na stalagmit po drugiej stronie, Roth sprostał zadaniu po czym zaoferował się że przejdzie pierwszy, reszta drużyny chwyciła wolny koniec liny w razie gdyby się coś stało... Przeczucie ich nie myliło, Lantian nie miał pojęcia o wiązaniu węzłów toteż ten który zrobił na pętli puścił gdy tylko mnich zawiesił się na linie, czekała go bardzo nieprzyjemna kąpiel, prąd porwałby go do wnętrza skały gdyby nie to że mocno trzymał się liny, wyjście na brzeg również nie było łatwe, wypolerowane przez wodę skały były śliskie a odmarznięte dłonie nie miały dość siły by dłużej trzymać linę.... w ostatniej chwili Emlin wyciągnęła łuk którego złapał się Roth co uratowało mu życie, nie mógł winić Lantiana za to co się stało, powinien sprawdzić linę zanim z niej skorzystał, był nieco zły na Alkara za jego szczery, szyderczy uśmiech ale przez szczękające z zimna zęby nie był w stanie wypowiedzieć swojej irytacji. Alkar zwinął linę, zdjął plecak i zbroję którą zapakował do worka. obwiązując linę wokół siebie linę wskoczył do wody, mimo chłodu, przeciw nurtowi i śliskim brzegom zdołał wejść na suchy ląd po drugiej stronie. Savitur okryła Rotha kocem by choć trochę się ogrzał tymczasem naprzeciw nich Alkar zamarzał, zaryzykował i poprosił Lantiana o przerzucenie mu jego rzeczy, ku jemu własnemu zdziwieniu słabowitemu magowi udało się to zrobić, teraz miał się jak wysuszyć i czym okryć. Niedługi czas po tym obwiązał stalagmit i zaprosił do siebie Emlin która przeszła bez problemu, za nią Lantian i Savitur. Roth musiał znów wskoczyć do wody, gdyby nie to że sam puścił Savitur przodem mógłby podejrzewać że Alkar to zaplanował, nie mając innego wyjścia wskoczył.... Alkar pragnąc zachować z mnichem przyjazne stosunki pomógł mu wygramolić się na ląd. wszyscy odeszli nieco wgłąb nowego korytarza by rozpalić jakiś ogień. Nieustający płomień dawał światło, ale nie dawał ciepła, chcąc się rozgrzać odpalili ostatnią pochodnię i zachłannie czerpali z niej każdą cząstkę energii.
Alkar wrócił nad strumień by jeszcze raz przyjrzeć się śladom - z pewnością była tu humanoidalna istota, odciski wyglądały podobnie do prostych mieszczańskich butów które wszyscy nosili więc uznał że to musi być kapłan.... gdyby nie zlekceważył znaczenia tego śladu zobaczyłby że ten jest WIĘKSZY....
Tunel rozszerzył się osiągając przeciętną około 35 metrów, żadne z nich nie czuło się pewnie wśród wszechogarniających ciemności, światło pochodni było jak robak na haczyku wędki zarzuconej przez wszystkie stwory podziemi. Droga dłużyła się niemiłosiernie, w słabym świetle musieli iść ostrożnie co jeszcze spowalniało ich marsz, jakby tego było mało Savitur była osłabiona a noga Rotha zaczynała dawać o sobie znać, Savitur wzięła od Lantiana miksturę która mogłaby poprawić zarówno jej jak i Rotha stan, ale wybrała cudze dobro.
Pierwsze rozwidlenie zdarzyło się po sześciu kilometrach, pochopną decyzją Alkara udali się wzdłuż leniwie płynącego strumyczka który po dwóch kilometrach wędrówki zniknął w skale, ten tunel był wąski i ciągnął się jeszcze przez kolejne trzy kilometry, czuli że zbliżają się do jego końca, nie wiedzieli jednak co tam na nich czeka.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Wto 16:06, 29 Gru 2009    Temat postu:

Blibdoolpoolp

Korytarz się zwężył, stał się wręcz ciasny co dla odzianej w ciężką zbroję Savitur oznaczało niemałe problemy, gdyby nie pomoc zakleszczyła by się w jednym z przesmyków. Korytarz rozszerzył się na pieczarę wspieraną przez kilka stalagnatowych kolumn, Roth idący na przedzie omal nie nadepnął na węża, ale tym razem miała na tyle szczęścia że zatrzymał się w porę, Nagle wszyscy usłyszeli potworne wycie, Alkar i Lantian zadrżeli ze strachu a Roth dzielnie stanął na przedzie gotów odeprzeć każdy atak... nie widział co, ani gdzie się znajduje, musiał polegać na nieco opóźnionych komendach wydawanych przez Savitur, Emlin posłała strzałę we wskazanym przez nią kierunku lecz ta odbiła się od skał gdzieś w dali. Stworzenie które wyłoniło się z ciemności wyglądało podobnie do wielkiego psa pozbawionego sierści którego grzbiet i kark porastały duże kolce, przygotowany na szarżę Roth odparł pierwszy atak, pięśc Rotha grzmotneła besię w pysk a strzała Emlin doszła celu. następny atak Wyjca był już udany, jego masywne szczęki niemal pozbawiły mnicha przytomności a na dodatek w jego ciało wbił się jeden z kolców. dzięki pomocy Lantiana który odzyskał zmysły nie pozwolili stworowi wykonać ponownego ataku, zapijając piekielny pomiot. po walce Roth osunął się na ścianę, był słaby, Savitur wyciągnęła paskudnie wbity kolec lecz wtedy z rany wytrysnęła krew, Roth nie dawał znaku życia, wzywając swą Boginię kapłanka nałożyła ręce na ciało towarzysza a przepływająca przez nie boska moc uleczyła świeżą ranę, zawezwała Boginię po raz drugi i ślady po zębach również zaczęły się zabliźniać. Roth wypełniony nowymi siłami podziękował Savitur i zarządził dalszy marsz, szli wzdłuż ściany co chwila napotykając na nowe węże które obchodzili dookoła, dzięki widzeniu w ciemnościach Savitur dostrzegła brzeg podziemnego jeziora i zawróciła wszystkich w tamtym kierunku, światło pochodni było słabe lecz dawało pojęcie o ogromie jaskini w której się znajdowali, pół-elfi towarzysze, zobaczyli że zaledwie kilkanaście metrów od brzegu znajduje się wyspa a na niej stoi jakaś budowla... podzielili się, Lantian i Savitur jako najsłabsi z drużyny mieli zostać na brzegu podczas gdy Roth, Alkar i Emlin zbadają wyspę. musieli okrążyć budynek by dotrzeć do drzwi wejściowych, zanim wkroczyli do środka usłyszeli melodyjny zaśpiew, zatrzymali się w miejscu ale ciekawość kazała im zbliżyć się bardziej, drzwi zaskrzypiały a śpiew ustał.... chwilę później usłyszeli trzask drzwi, i dwa głośne pluśnięcia. Jak jeden mąż ruszyli do ucieczki, Emlin i Alkar sprawnie radzili sobie w wodzie Roth został z tyłu, poczuł że coś musnęło jego nogę, chciał przyśpieszyć gdy został pochwycony i wciągnięty pod wodę, szarpał się ale nie mógł się uwolnić z uścisku, chwilę potem zemdlał z braku powietrza. Wszyscy którzy byli na brzegu ruszyli na wyspę, Savitur musiała ściągnąć pancerz bo w nim mogłaby jedynie chodzić po dnie. Weszli do środka, w przedsionku czekały na nich już dwa żabopodobne humanoidy znane na świecie jako skumy, z wewnętrznych sal dobiegał dźwięczny zaśpiew...
Ci dwaj przeciwnicy nie stanowili dla drużyny większego wyzwania mimo to poczwary zdołały ich zranić. przechodząc przez kolejne drzwi Savitur ujrzała jak nad ołatarzem na którym spoczywał Roth stoi kapłan trzymając w "rękach" sztylet gotowy do zadania ciosu, jej drogę zastawiło dwóch kolejnych skumów z którymi starała się walczyć ze wszystkich sił, pozbawiona Zbroi była jednak zbyt podatna na ataki i wkrótce padła na podłogę, Alkar wymieniwszy się ciosami z oboma napastnikami pozbawił przytomności nie tylko ich ale i siebie, Emlin i Lantian dzielnie stawili czoła kapłanowi przerywając mu rytuał którego celem było złożenie Rotha w ofierze swojej bogini. Te dwie niepozorne do tej pory postaci uratowały właśnie całą drużynę, mikstury leczenia były na wykończeniu, jedna została u Emlin i jedna u Rotha. nie chcieli zostawać tu ani chwili dłużej na co szczególnie nalegał Alkar a Savitur mu wtórowała. jezioro nie oferowało im nic ciekawego, nie mieli też łodzi aby je przepłynąć, wrócili do rozwidlenia obierając niezbadany jeszcze szlak.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Zakafein




Dołączył: 08 Lis 2009
Posty: 139
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

PostWysłany: Nie 17:51, 17 Sty 2010    Temat postu:

Niewola

Znajdując nieco szersze i w miarę spokojne miejsce, udali się na spoczynek, Twarz Lantiana przez kilka godzin zmieniła się znacznie pokrywając grzybkami, Tylko Alkar i Emlin byli cali i zdrowi, pragneli wydostać się stąd jak najszybciej, zebrali ekwipunek i ruszyli dalej, na kolejnym rozwidleniu udali się zgodnie z najświeższym śladem skręcając w prawo, trzymali się go również i na następnym ponownie idąc prawą odnogą. Po dłuższym marszu usłyszeli odgłos posiłku - głośne mlaskanie, łamanie kości i siorbanie. Roth chciał przejść obok nie płosząc stworzeń pożywiających się podziemną krową (rothe'm) Very Happy
gdy jednak podszedł na ok 20 metrów stworzenia zaczęły nawąchiwać, wyraźnie wyczuły jego zapach podobnie jak podążającego za nim Alkara, do pomieszczenia weszła także Emlin, potem Savitur i w końcu Lantian, oświetlenie pomieszczenia dało pełny ogląd na te stwory, ich skóra była pomarszczona, w kolorze szarym z lekką domieszką fioletu, ich oczy były zarośnięte a w umięśnionych rękach dzierżyły kamienne topory.
początkującym wojownikom jakimi niewątpliwie była drużyna udało się pokonać te stwory bez większych ran. z korytarza w dalszej części wybiegł Goblin, wyglądał na zabiedzonego, błagał o uwolnienie spod jarzma Grimloków jego i jego pobratymca, Alkar chciał zgładzić pokrakę, Roth mu przytaknął, ale Savitur w swej niezmierzonej dobroci zapragnęła go uratować...
Poszli za goblinem do komnaty która wydawała się pusta, wkrótce jednak zostali otoczeni, postać w głębi sali zaczęła jakąś dziwną inkantację trzymając w ręku amulet. Roth próbował się przedrzeć w jego stronę ale pozostałe stwory skutecznie zagrodziły mu drogę. gdy zwycięstwo wydawało się bliskie i zostało już tylko dwóch przeciwników, inkantacja została ukończona, a obok herszta pojawiła się humanoidalna postać otoczona kłębami dymu, większość straciła przytomność nim zdołali nawet zobaczyć wroga, jedynie Roth i Emlin przetrwali pierwszą falę ugodzenia umysłu, Roth pobiegł w stronę nowego przeciwnika ale gdy podnosił na niego pięść połączenie między jego umysłem a ciałem zostało przerwane... wszyscy leżeli na ziemi....
obudzili się w dziwnym miejscu, jakiejś gigantycznej jaskini pośrodku ogólnego chaosu, Roth obudził się z nachajem w ręku przy stadzie Rothe,
Lantian przy zbiorniku mieszczącym gigantyczny mózg, Alkar i Emlin w pomieszczeniu wraz z orkami, ogrami i innym tałatajstwem różnej maści, Savitur w małym domku niosąc tacę z jakimś posiłkiem... przed nimi wszystkimi pojawiły się jasno-niebieskie wrota i nawoływanie znajomego głosu by przez nie przeszli. nie wahali się.....


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
To forum jest zablokowane, nie możesz pisać dodawać ani zmieniać na nim czegokolwiek   Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi    Forum www.rpgzastep.fora.pl Strona Główna -> Archiwum / Sesje A. Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

Skocz do:  

Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001 phpBB Group

Chronicles phpBB2 theme by Jakob Persson (http://www.eddingschronicles.com). Stone textures by Patty Herford.
Regulamin